Były osadzony opowiada o tym, jak wygląda trening w więzieniu

Zacząłem ćwiczyć od razu, dołączyłem do swojej grupy i dostałem rękawice do podnoszenia ciężarów od człowieka na wózku. To był jedyny sposób, by je zdobyć. Rękawice są przydzielane osobom na wózkach, które następnie sprzedają je z niezłym zyskiem. Z innych rzeczy, paski na śliskie uchwyty sztangi więźniowie szyli z płótna i sprzedawali za paczkę papierosów. Cena była niska, bo strażnicy ciągle je zabierali.

Więźniom udaje się jednak utrzymywać formę mimo prymitywnego sprzętu. Problemem jest oczywiście odżywianie – jak wie każdy kulturysta, właściwe odżywienie mięśni to już połowa sukcesu. Czasami kradną więc puszki z kuchni. W innych więzieniach słyszałem, że odkupują Ensure – odżywkę przyznawaną więźniom z AIDS – pełną witamin i minerałów.

W wiezieniu, gdzie ludzie zwykle mają małą wiedzę na temat chemii ciała, witaminy uznawane są za niemalże magiczne substancje. Niektórzy nie zaczną nawet treningu bez wzięcia dawki. W rzeczywistości jednak więzienne menu jest układane przez profesjonalnych dietetyków i zawiera wszystkie niezbędne składniki odżywcze. Ogromne dawki witaminy E, C i B12 kradzione przez więźniów i tak są wydalane z moczem.

Prawdziwym problemem jest natomiast zdobycie wystarczającej ilości białka. Niektórzy przemycają do środka kreatynę. Wygląda to tak, że ktoś z krewnych na zewnątrz umieszcza kreatynę w słoiku po kremie do kanapek, zakleja wszystko dokładnie i wysyła w paczce. Taki słoik kosztuje w środku nawet 50 dolarów. Drogo, ale działa.

Ciąg dalszy na następnej stronie…



Total
36
Shares